Polskie słowo "rycerz" pochodzi od niem. "ritter", które oznacza jeźdźca. To potwierdza, że zawsze utożsamiano
rycerza z jeźdźcem na koniu bojowym. W wiekach średnich podstawowym zadaniem konia było niesienie ciężkozbrojnego
wojownika wraz z jego orężm i zbroją oraz własnych elementów ochronnych - w sumie mogło to dawać jakieś 160 kilo
ładunku na grzbiecie... Dlatego też pożądanym pokrojowo wierzchowcem był wóczas koń wielki i silny, mogący długo
nieść bez większych problemów taki ciężar. Z tych samych powodów używano tak naprawdę tylko dwóch rodzajów chodu:
stępa do przemieszczania się i galopu do ataku lub "wycofania się na z góry upatrzone pozycje w obliczu przeważających
sił wroga". A kłus ? Trudno sobie wyobrazić, jak czułby się jeździec potrząsany w grzechoczącej, stalowej konserwie -
a anglezowania wtedy nie znano, wymyślili je angielscy konni kurierzy gdzieś na przełomie XVIII i XIX wieku (są różne
teorie na ten temat). Zresztą ile wytrzymałby rycerz anglezujący z kilkudziesięcioma dodatkowymi kilogramami na
sobie ? A ile wytrzymałby takiej zabawy jego koń ?...
Jednak miecze i zbroje straciły swą rację bytu wraz z wynalazkiem broni palnej - ta stale ulepszana zaczęła zdobywać
przewagę na polach bitew, gdyż mogła razić z większej odległości i bez potrzeby wchodzenia w bezpośredni kontakt
z przeciwnikiem. Od miażdżących uderzeń frontalnych pancernego rycerstwa zaczęto odchodzić juz w XIV wieku. Rozwój
uzbrojenia wymusił zmianę taktyki - nad siłą zaczęła górować szybkość, mobilność, zwrotność, umiejętność szybkich
zmian miejsca. Ciężkie, a więc wolniejsze konie, zaczęły ustępować koniom lżejszym, w bardziej szlachetnym,
gorącokrwistym typie. W zasadzie tylko w Polsce taktyka uderzeń pancernych przetrwała dłużej - husaria stosowała
pochodną takich ataków jeszcze w XVII wieku, jednak towarzyszom pancernym daleko było do prawdziwego opancerzenia
w pełną zbroję, a i konie były już lżejszego typu, dzięki czemu można było do walki wprowadzić rozmaite manewry
i prowadzić ataki pułków metodą powtarzanych parokrotnie pojedynczych uderzeń i szybkich odwrotów. Koń żołnierza
epoki Renesansu i późniejszych musiał więc być nie tylko szybszy i bardziej zwrotny, ale też dobrze wyszkolony
do walki. I teraz zaczynają się tradycynie dwie szkoły: falenicka i otwocka...
Jedna, bardzo popularna teoria głosi, że prócz zwinności i szybkości zaczęto wymagać też, by wierzchowiec aktywnie
wspierał swojego jeźdźca w starciu z innym jeźdźcem, atakując zębami i kopytami przeciwnika lub jego konia.
Wykorzystano tu zwykłe zachowania koni na wolności - stawanie dęba, czy kopanie wykonywane w celu pokazania swojej
wyższości nad innym koniem. Na tej podstawie stworzono szereg wykonywanych na komendę ruchów bojowych, które
wymagały od wierzchowca wyskoku w powietrze lub wspięcia się na zadnie nogi - stąd zalicza się je do tzw. "szkoły
nad ziemią" ("airs"). Do takich elementów zalicza się dziś: lewadę (levade), pesadę (pesade), krupadę (croupade),
kurbetę (courbette), kapriolę (capriole), pesadę (pesade), balotadę (ballotade) oraz mezair. Jednak jest i druga,
mniej atrakcyjna teoria, która mówi, że te ruchy absolutnie nie były nigdy trenowane bezpośrednio po to, by z koni
bojowych zrobić dodatkową broń zaczepną. Były natomiast ćwiczeniami wykonywanymi w procesie szkolenia koni po to, by
wzmocnić ich siłę, kondycję oraz psychikę. Za tą tezą przemawia zdrowy rozsądek: trudno sobie wyobrazić, by walczący
o życie żołnierz, który w bezpośrednim starciu dosiada podekscytowanego do granic, wiercącego się konia, trzymając
w jednej ręce szablę, w drugiej - tarczę, a w zębach - wodze miał jeszcze odpowiednią trzeźwość myślenia i swobodę
na to, by w odpowiednim momencie dać swemu rumakowi odpowiednie pomoce... Jedno pewne: choć dziś rola pesady czy
kaprioli jest praktycznie żadna, takie elementy są bardzo widowiskowe i nadal ćwiczone, zwłaszcza na potrzeby
pokazów np. w Hiszpańskiej Szkole Jazdy w Wiedniu. Nie są wymagane w żadnej klasie zawodów ujeżdzeniowych. Wszystkie
mogą być wykonywane w ręku i pod jeźdźcem, niektóre także w damskim siodle. A ćwiczenia służące niegdyś czy to do
walki, czy tylko do zaprawy kondycyjnej, wyewoluowały i przybrały formę typowo ujeżdżeniową, w której miarą
poprawności jest ich spokojne, zrównoważone wykonanie zgodnie z pewnym ogólnie przyjętym wzorcem. Przyjrzyjmy się
im bliżej:...
Lewada to figura polegająca na jednoczesnym, równym uniesieniu przednich nóg konia, który przenosi cały ciężar
swego ciała na ugięte nogi tylne. Podczas lewady ciało konia ustawione jest pod kątem 30-35 stopni w stosunku
do podłoża. W lewadzie istotne jest też silne obniżenie zadu. Tylne nogi konia muszą przy tym pozostać w jednym
miejscu - nie może dojść do cofania ani w chwili "wspinania się", ani już w "ustanej" lewadzie. Cała ta pozycja
jest bardzo trudną do utrzymania dla konia, a ćwiczenie jest dlań dużym obciążeniem. Mało który koń jest na tyle
silny i wytrenowany, by móc przybrać pozycję "prawidłowej lewady", nie wspominając o utrzymaniu się w niej przez
chwilę. Umiejętnośc wykonania prawidłowej lewady to efekt długiego treningu i perfekcyjnych pomocy. Trening polega
na ćwiczeniu przejścia do niej z piaffu poprzez zdecydowane zażądanie od konia zaangażowania tylnych nóg - wykonania
bardzo mocnego podstawienia. Co ciekawe, naukę lewady zdefiniowanej tak, jak powyżej, rozpoczęto dopiero na początku
XX wieku... Oto przykład lewady:...
Pesada to "wyższa lewada" - ciało konia ustawione jest pod kątem 45 stopni w stosunku do podłoża. Jest to przede
wszystkim test równowagi dla konia i z uwagi na bardziej "pionową" postawę stanowi (wbrew pozorom) mniejszy
wysiłek dla zwierzęcia. Jednak w wielu miejscach pojęcia lewady i pesady używa się zamiennie - nawet na portalu
lipizzaner.com...
Kurbeta to ćwiczenie, podczas którego koń "w wysokiej pesadzie" porusza się do przodu podskokami przy tylnych
kończynach ugiętych w stawach skokowych. Nogi przednie podczas serii skoków muszą pozostać w powietrzu, nie mogą
dotknąć ziemi. Muszą być też trzymane równo przed koniem, w bezruchu. Zwyczajowo kurbeta składa się z 3-4 podskoków,
ale dobrze wytrenowany koń jest w stanie wykonać ich pięć, a nawet więcej. Oto przykład
kurbety:...
Mezair to ćwiczenie nieodmiennie kojarzące się z filmami o Zorro. Koń staje wysoko na zadnich nogach i uderza
przednimi, przesuwając się przy tym nieco do przodu. Niegdyś starzy mistrzowie Hiszpańskiej Szkoły jazdy to
ćwiczenie właśnie nazywali kurbetą, ale dziś nie jest ono tam praktykowane. Oto przykład
mezair-u:...
W kaprioli (to słowo znaczy dosłownie: kozie skoki) koń podskakuje w powietrze lekko tylko unosząc nogi przednie
i wybijając się silnie z tylnych nóg. W powietrzu unosi zad niezbyt wysoko i kopie do tyłu, nieco ku dołowi (to
jest: w stronę hipotetycznego przeciwnika), obiema zadnimi nogami. W tym czasie jego ciało zachowuje wyprostowaną,
niemal poziomą pozycję. Po kopnięciu koń powinien wylądować równocześnie wszystkich czterech nogach. Prawidłowe
wykonanie tego elementu wymaga niezwykłego wytrenowania i obok lewady jest uważane za najtrudniejsze ze "szkoły nad
ziemią". Oto przykład
kaprioli:...
Aby nauczyć konia tego elementu najpierw uczy się go krupady, która jest "wstępem do kaprioli" (przy okazji: krupada
jest także ćwiczeniem nauczanym w celu późniejszej nauki kurbety). W tym ćwiczeniu koń kopie zadnimi nogami wysoko
w górę, czyli tak, jak niemal każdy koń z natury rzeczy potrafi.
Następnie jest uczony balotady, czyli samego wyskoku bez kopania w poziomie.
A na koniec - małe wspomnienie sprzed 7 latek. Poznajecie jeźdźca, konia i wykonywany element ?
Zródła:
http://www.lipizzaner.com/home.asp
http://www.cadrenoir.fr/en/index
http://www.wien.info/pl/sightseeing/sights/imperial/spanish-riding-school