O wywożeniu na taczkach




czyli: jak technika wspomaga wywóz obornika

27.10.2022



Dzień jak co dzień: czwarta rano, za godzinę będzie blady świt, konie nakarmione treściwym śniadaniem przed chwilą wyszły na wybieg, gdzie zapadłszy ponownie w słodką drzemkę powoli, w półśnie żują źdźbła siana... A ty, człowieku, łap się za widły, łopatę, miotłę i zasuwaj, sprzątając stajnię. Spiesz się, bo niedługo trzeba będzie jechać do pracy, a przecież po powrocie z roboty masz już zaplanowane inne zajęcia ! Tylko porządnie rób ! Wybieraj dokładnie obornik, machaj widłami, ładuj na taczkę ! Więcej, zmieści się drugie tyle, tylko wcześniej uklep to, co już na taczce ! No, gotowe - to teraz zapierniczaj do sterty obornika ! Ciężkie ? Zasuwaj, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo ! I teraz taczuszkami biegiem po desce pod górkę na szczyt pryzmy marsz ! Nie stękaj, przecież repezentujesz swoją osobą tężyznę fizyczną ! Siup ! Co, "omskły się" taczki ? No to jeszcze raz ! A teraz biegusiem powrót, robić kolejny boks ! No, dalej !...

Prawie jak w "Archipelagu Guład" Sołżenicyna: "Kusztyka w biegu na wzór kaczki Przodownik pracy – pchając taczki !" Tak właśnie to wyglądało w pierwszych latach istnienia Stajni Trot. I prawie tak samo to wygląda obecnie - z tym, że mamy kilka udogodnień w codziennej pracy. Lecz pomimo tego klasyczne taczki to podstawowe narzędzie codziennego użytku przy porannym obrządku. Narzędzie to mądre i godne szacunku, jednak - co tu kryć - gdy załadowane "brązowym złotem" po brzegi, może stanowić wyzwanie, zwłaszcza jeśli chodzi o wjechanie pod górkę po desce na pryzmę obornikową, zwłaszcza dla płci nadobnej. Pewnie dlatego różni pomysłowi konstruktorzy starają się wymyślić coś, co pod tym względem ułatwiłoby życie w stajni. Najczęstszym pomysłem jest wyposażenie taczek w napęd. Oto przykład: produkt austriacki zwany Zipper, czyli zwykłe, klasyczne, 75-litrowe taczki z napędem elektrycznym, górnolotnie nazwane "smobieżnym transporterem kołowym z napędem akumulatorowym" (w życiu spotkałem się tylko z jedną bardziej "dętą" nazwą handlową: "drewienka zalapające pocieralne jednostronnie fosforyzowane").



Żeby nie było, że tylko się nabijam, rzućmy razem okiem na tą kontrukcję. Taczki są zasilane z dwóch 12-voltowych akumulatorów o łącznej pojemności 12 Ah (mniej więcej taki mają zwykle traktorki-kosiarki), który wg producenta wystarcza nawet na 8 godzin pracy. W zestawie sprzedawana jest ładowarka. Silnik ma 500 W mocy - to mniej więcej tyle, co zwykła wiertarka. Całość waży sporo - 32,7 kg, a maksymalny udźwig urządzenia to rzetelne 150 kg. Taczki mogą poruszać się z prędkością do 7 km/h, czyli coś w sam raz na jogging... Prędkość jest regulowana kciukiem poprzez dźwigienkę umieszczoną w rączce - coś podobnego do rozwiązania w skuterach wodnych. Dużą zaletą jest terenowa opona, umożliwiająca np. przejazd przez grząskie miejsca. Brzmi to wszystko całkiem nieźle i nieźle wygląda, o czym można się przekonać oglądając filmy z Youtube. Minus ? Jeden: spora cena - 2300 zł. Nie jest to jedyne rozwiązanie tego typu, istnieją też jego odmiany trójkołowe (E-PowerBarrow HD), który ma możliwośc dołączania tylnych kółek. Cena podobna.



Jeżeli natomaist mamy conajmniej 6-8 razy tyle kasiory, możemy pokusić się o "ciężki kaliber", czyli wozidełko elektryczne, które pozwala przewieźć bezwysiłkowo nawet do pół tony ładunku. Przykładem urządzenia tego typu z "niższej półki" na naszym rynku (obecnie ok. 11.000 zł) to wozidło Lumag 230. Tylko 82 cm szerokości pozwala na wjazd wszędzie. Silnik ma moc 750 W, zasilanie to 2 akumulatory (2 x 12 V, 70 Ah, czas pracy - 8 godzin, czas ładowania - tak samo). Maksymalna masa ładunku to 450 kg. Wyładunek następuje ręcznie przez klasyczne wywrócenie skrzyni (i jak to się ma do kilku setek kilogramów ładunku - nie mam pojęcia...). Prędkość jazdy do przodu to 6 km/h, a do tyłu - 3 km/h. Dodatkową zaletą jest możliwość podpięcia do wozidła róznych dodatków: przyczepki, a nawet małego pługa. To się nazywa: wartość dodana.



Dzięki zastosowaniu napędu elektrycznego urządzenia są ciche. Nie emitują spalin, więc nadają się do wykonywania prac wewnątrz m.in. budynków inwentarskich. Analogiczne urządzenia spalinowe są tańsze (najtańsze: 8.000 zł trzeba dac za model Hecht 2650) i mają podobne osiągi - no ale są spalinowe...

O ile takie urządzenia mogłyby się sprawdzić w małych i średniej wielkości przydomowych stajenkach (przy założeniu odpowiednio zasobnego portfela właściciela), o tyle natomiast za mało użyteczne uważam obrotowe wózki - kontenery do obornika. Wg informacji marketingowych jednego z producentów są: "Łatwe w obsłudze, usprawniające pracę w każdej stajni czy gospodarstwie. Dzięki funkcji przechylania wózka jest on łatwy do opróżniania. Specjalnie dobrane koła i wygodny uchwyt sprawiają, że ręczne przemieszczanie wózka jest bardzo łatwe." Zwykle mają pojemność od 1.2 do 2 m3.



Jeśli stajnia ma równe poziome podłoże w środku i przed wejściem, to wózek rzeczywiście można w miarę łatwo przesuwać ręcznie. Trzeba tu zauważyć, że dla komfortu ładowania jedna z bocznych ścian jest obniżona, przez co nie załadujemy wózka po brzegi. To jeden minus. A drugi ? Wózki tego typu są skonstruowane tak, by można je było je podpiąć do TUR-a ciągnika lub miniładowarki posiadających euroramkę. Aby wózek "wykiprować" posiadanie takiego ciągnika lub ładowarki jest po prostu konieczne ! Ręcznie się tego nie zrobi (sam tylko pusty wózek waży w zależności od pojemności 200-250 kg !) i samo to sprawia, że nie będzie to dobry patent do większości małych, przydomowych stajni. No i ta cena: 6-9 tysięcy złotych za zwykłą metalową skrzynię na kółkach...



Reasumując: o ile w przydomowych warunkach "zwykłe" taczki z silniczkiem mogą być pomocne, o tyle zasadność pójścia w bardziej zaawansowane technologie będzie wątpliwa. Jak to niegdyś mawiał jeden z moich sąsiadów: "Najlepsza maszyna to Antek i Maryna".

P.S. Taka złota myśl o omawianym dziś narzędziu: "Bywa, że do historii wjeżdża się na czołgu, a wyjeżdża na taczkach." Mam zatem nadzieję, że w nadchodzącym roku paru polityków zostanie własnie na taczkach wywiezionych. Mam na myśli zwłaszcza takich dwóch: jednego z Żoliborza, drugiego z Moskwy.

Zródła:

Allegro.pl