O pewnych zawodach i pewnym sędziowaniu

25.04.2023




Od 13 do 16 kwietnia w podwarszawskim Kaleniu w ośrodku Becker Sport Equestrian Center odbywały się Halowe Mistrzostwa Polski i Halowy Puchar Dzieci i Młodzieży na Kucach. Nie będąc w posiadaniu dzieci jeżdżących na kucach (Kinia i Marysia to już osoby o.m.c. pełnoletnie) nie braliśmy czynnego udziału w konkurencjach, ale Gosia w sędziowaniu - jak najbardziej. Zawody robiły wrażenie - raz, że ośrodek "wypasiony", a dwa, że duże wrażenie robyły w jednym miejscu i czasie zgromadzone aż 53 kuce. I to nie byle jakie kuce, tylko konie z bardzo wysokiej półki, bardzo kształtne i urodziwe. Na tych wierzchowcach pomykały dzieciaki w wieku od 8 do 16 lat (rocznikowo). Zaś o trzeciej godnej uwagi rzeczy podczas tej imprezy - za chwilę.



Zawody dla dzieci i młodzieży rządzą się w zasadzie takimi samymi prawami, jak "dorosłe" zawody. Zanim dojdzie do startów, każdy koń musi przejść przegląd weterynaryjny. I "nie ma zmiłuj", konia na przeglądzie prowadzi młody zawodnik (a na tej imprezie najmłodszy z nich nie miał nawet pełnych 8 lat). Musi pokazać go w stępie i kłusie na określonym dystansie, tam i z powrotem. Musi też nawracać z koniem "od siebie", bo zwykle konie nie kuleją na prostych, za to pokazują problemy na łukach. Taki nierzadko mały człowiek musi więc umieć dobrze konia poprowadzić (i broń Boże, żeby to koń prowadził jego !). Kolejnym elementem jest pomiar wzrostu, wykonywany w wąskim (3 metry na 1 metr) boksie niezależnie przez 2 weterynarzy; wartością graniczną kwalifikującą do miana kuca jest 149 cm w kłębie - a to i tak wydaje się raczej sporo. No i wreszcie moment kulminacyjny przed samymi zawodami: spotkanie techniczne połączone z losowaniem kolejności startów.



Organizator świetnie stanął na wysokości zadania, mając na względzie młody wiek zawodników. Na przywitanie na uczestników na każdym boksie czekała maskotka - biały jednorożec. Losowanie numerów startowych połączone było z otrzymaniem smakołyków dla koni w postaci babeczek owsianych, a na drugim półfinale - z gadżetową opaską na rękę dla zawodnika.



Konkursy rozgrywano na małym czworoboku (poza jednym konkursem - co chyba było spotym zaskoczeniem dla wszystkich) dwojako: na styl i klasyczne. Wszystkie kuce były dobrze przygotowane i równie dobrze prowadzone przez jeźdźców. Poziom sportowych zmagań był wysoki - co każdy może ocenić oglądając zapisy Zawodykonne.com. No i trzeba też podkreślić, jak duża to była impreza: przez wszystkie dni starty zaczynały się już o 7:30, a kończyły dopiero o 21:30.



Trzecią godną uwagi rzeczą było to, że odbywały się również konkurencje paraujeżdzeniowe - rzecz u nas nieczęsta, a rzekłbym nawet, że wręcz marginalizowana. Był to Halowy Puchar w Paraujeżdżenium rozgrywanty w 5 poziomach. Stawka była nieliczna (łącznie 6 osób, zwykle po 1 na każdym poziomie), ale czapki z głów trzeba zdjąć przed zapałem i chęciami zawodników siłą rzeczy w większym lub mniejszym stopniu ograniczonych ruchowo. Dla wyjaśnienia: owe 5 poziomów to różne stopnie trudności, dostosowane do tego, jakie są możliwości jeźdźca. Poziom 1 to przejazd w saymm stępie - ale myliłby się ten, kto sądziłby, że po prostu trzeba zrobić parę kółek i tyle. W programach są wydłużenia, ustępowania od łydki i inne elementy doskonale znane z klasycznych zawodów. Klasy 2, 3 i 4 to klasy pośrednie: 3-ka z kłusem, 4-ka z galopem, a 5-ka to odpowiednik klasy C. Poziom 1 przeznaczony jest głównie dla osób mających problemy z samodzielnym poruszaniem się, np. korzystających z wózków, ale przy tym mogących samodzielnie zachować pozycję siedzącą. Poziom 3 to zwykle osoby po rozmaitych wypadkach, mający częściwy niedowład nóg, korzystające z protez lub konstrukcji usztywniających. Poziom 5 to osoby z mniejszymi uszkodzeniami ciała, np. takie, które utraciły kilka palców, przez co nie mogą klasycznie korzystać z wodzy.



Co niezwykłe, ambicje i wysokie umiejętności jeźdźców sprawiają, że wykonują oni poszczególne elementy nierzadko wyraźnie lepiej, niż niejeden w pełni zdrowy zawodnik. Na zawodach wyniki przez nich osiągane były na całkiem dobrym poziomie - a trzeba powiedzieć, że wobec paraujeżdżeniowców nie stosuje się taryfy ulgowej, elementy programu oceniane są wg tych samych kryteriów, co w klasycznym ujeżdżeniu. Oczekuje się też od nich sporej samodzielności - to nie jest tak, że ktoś takim osobom przygotowuje konia, a zawodnik tylko "spija śmietankę". Konia może np. rozprężać tylko i wyłącznie trener, żadna inna osoba nie wchodzi w grę. A jeździec musi być w siodle na nie mniej niż 15 minut przed rozpoczęciem swego przejazdu.



A do wyjaśnienia pozostaje kwestia, skąd obecność Gosi na zawodach: otóż robiła ona praktyki i tzw. "shadow judging", niezbędne o uzyskania pierwszej klasy sędziowskiej. Udało jej się to doskonale i w pełni !



P.S. Więszość miniaturek zdjęć zamieszczonych w powyższym tekście przedstawia fotografie autorstwa pani Wiktorii Rożnowskiej, które w oryginale i pełnym rozmiarze dostępne przez profil autorki na FB: "Image W.Rożnowska"





(C) Tomek_J